Stanisław Stanuch

 

ODEZWY SAMOTNEGO PRZECHODNIA

(Fragmenty recenzji)

 

Chociaż autor deklaruje w jednym z pierwszych wierszy tomu: "jest we mnie pięciu chłopców dziesięcioletnich" (11), trudno mi w najnowszej książce warszawskiego poety doszukać się elementów zabawowych. To nie zarzut, bo i mnie nie jest do śmiechu.

Nie bacząc na to, że słowo "odezwa" przypisane w świadomości wielu do propagandy zdewaluowało się, - jak dzisiaj wiele słów - Stefan Jurkowski w swoim nowym tomie używa go, a nawet jest ono tytułem książki. Na szczęście poeta nie musi stosować się do kanonów zdeprawowanego języka jak to się dzieje, czasem, we współczesnej poezji. Po prostu nawiązał do starej tradycji poetyckiej, według której nikt inny, a wyłącznie poeci mają prawo zwracać się do społeczeństwa z odezwami, proklamacjami czy manifestami zachęcającymi do akcji intelektualnych, moralnych, czy poetyckich.

(...)

Chwali się autorowi, iż w naszej współczesnej poezji dorabiającej sobie per fas et nefas parantele religijne, na pytanie "Czy bóg istnieje" - u Stefana Jurkowskiego pada odpowiedź: - "nie wiem" (s 34), bo jeżeli jeżeli problematyka ta nie wypływa z wnętrza autora - jeżeli: "wszystko jest towarem// nawet bóg..." - lepiej milczeć, lub zasłonić się tarczą sceptycyzmu.

Nie znaczy to, że poezja Stefana Jurkowskiego stroni, lub obywa się bez tła metafizycznego: "Niebo jest czyste/ co nie znaczy puste..." (56) powiada autor wiedząc, że nie zawsze jest to oczywistość. Jak każdy wrażliwy człowiek, również bohater liryczny tomu "Odezwa" boryka się ze zjawiskami, które nie dadzą się prosto (czytaj: prostacko) wyjaśnić. Zbigniew Jerzyna pisał kiedyś słusznie: "Poeta pochodzi z pokolenia sierot i wdów. Wyrósł w krajobrazie ruin i świeżej pamięci przemocy, mordu i poniżenia[...] te rany się zabliźniają, ale nigdy do końca nie goją..." Podobny rodowód uformował dramatyzm poezji Stefana Jurkowskiego, jej kształt i ton wyznania: "wchodzę do miasta/ lżejszy od siebie samego/ ze skrzydłem strachu na ramieniu"(16). Kto z pewnych naszych poetów zadowolonych z siebie i z tego, co piszą przyzna, że nosi w sobie strach? A przecież jest on ważnym składnikiem psychiki każdego z nas i rzeczywistości, w której przyszło nam żyć: "gdzieś w dalekich włoszech umiera grotowski/ w innym miejscu na ziemi rodzi się morderca/a ja w dzikiej polsce/w nieznanej bliżej warszawie/oswajam strach"(16)

Ten "prywatny" punkt widzenia na rzeczywistość sprawia, że i samotność bohatera lirycznego tych wierszy jest odmienna. Nie jest ona u Jurkowskiego kategorią wyłącznie psychologiczną, jak u początkujących poetów, ale wynika z wyobcowania etycznego. "to co kochamy jest nam odbierane/ to co nas niszczy jest nam dodawane"(17) Rzutuje to naturalnie na los bohatera lirycznego tych wierszy: "w szarym futrze światła pleni się wieloznaczność/ szczegółów przydana widzeniu tylko ludzi starych/ którzy unikają orzeczeń a każdy spadający liść/ jest dla nich/ krętym/ znakiem/ zapytania" (13)

Chociaż czytaliśmy już w innym tomie poety, że "poezja nie ma pieniędzy na chleb", różewiczowska "śmierć poezji" zaprawiona została nutą ironii, definiowana jest u Jurkowskiego inaczej, bardziej w stylu Bursy: "szymborska mnie śmieszy/ miłosz mnie nudzi"(8), albo "stary poeta/ lubi ostrą kuchnię/ pieprzy.."(20). Sprowadza się to jednak nie tylko do negowania sposobów ratowania świata prezentowanych przez "starych poetów", czyli klasyków współczesnych. Atak kieruje się również w stronę rówieśników: "poeci/ mówią wyłącznie o sobie" (48). Ma więc charakter autoironiczny.

(...)

Najciekawsza i najoryginalniejsza część "Odezwy" to opis poczucia rozdwojenia osobowości współczesnego człowieka. Bohater liryczny powiada o sobie: "uwięziony/w celi ciała" (51), towarzyszą temu zgoła astralne zdolności przenikania przez nieprzenikalną wszakże materię: "biegnę przez beton/ ściany/ framugi drewniane"(27), a także nieokreślona tęsknota za światem rzeczywistym lub będącym wytworem wyobraźni: "chciałbym udać się w podróż/ poza miasto/ poza kraj/ poza glob/ - tam skąd galaktyka/ niby ziarnko maku" (42). O tym, iż nie jest to fantasmagoria, może świadczyć taki wers: "ten ustawiczny lęk przed śmiercią/ czujemy poza czasem - to nie instynkt przemijania/ lecz przeświadczenie o zbliżaniu się do celu" (53). Owo "zbliżanie się do celu" sugerować może, iż bohater liryczny przeczuwa istnienie jakiegoś pozarozumowego sensu naszego istnienia: " może tam gdzie wcaleśmy nie byli/ jakaś dogasająca świeca ostatnim blaskiem/ rysuje nasze postaci.../ na zupełnie obcych planetach/szczęśliwe dzieci tego samego wszechświata -" (24)

Przytoczone wersy kojarzą mi się - toutes proportion gardées - z jednym z najbardziej tajemniczych dwuwierszy Adama Mickiewicza: "Uciec z duszą na listek i jak motyl szukać/ Tam domu i gniazdeczka". U Stefana Jurkowskiego najbardziej tajemniczy i ciekawy jest ów kategoryczny ton, gdy stwierdza:"już kiedyś tutaj byłem/ to wszystko widziałem/słowa które mówisz/ są mi znane dobrze"(22) Czyżby autor tomu "Odezwa" znał światy niedostępne nam zwyczajnym śmiertelnikom?

Gdyby było inaczej, czy uprawianie poezji miałoby jeszcze dzisiaj jakikolwiek sens?

Stefan Jurkowski: "Odezwa", Wydawnictwo AULA, Podkowa Leśna 2002, s.58