Autor "Zielonego promienia" - Lech M. Jakób


 

Krytyk Leszek Żuliński
pisze
o Zielonym promieniu:

Rzeczą pierwszą jest kochać

 

Lech M. Jakób w swoim kołobrzeskim porcie, z dala od wielkich aglomeracji kulturalnych i wrzawy literackiego targowiska niepostrzeżenie stał się autorem sporego dorobku, dorobku o randze wybiegającej przed jego skromność. Znam ten dorobek od lat, od lat znam Autora, ale dopiero po przeczytaniu tego wyboru uświadomiłem sobie, jak logiczną i perfekcyjną ewolucję przechodzi jego poezja, jak stałym towarzyszem swego życia refleksyjnego potrafił on uczynić wiersz.

 

Co dziwne, Jakób nie jest poezji nazbyt wierny. Tomiki nie dominują w jego bibliografii, między debiutem z 1981 roku a następnym zbiorem wydanym w roku 1991 upłynęło nie tylko dziesięć lat, ale też Jakób wydawał powieści, pisał aforyzmy, bywał satyrykiem. Ostatnia powieść, Drapieżcy, była tak oryginalna i wyrafinowana, że trudno tę "przygodę z prozą" traktować jako przygodę przelotną czy nie zobowiązującą. A jednak liryka Jakóba nie ucierpiała, gdy zamykał się w innych warsztatach literackich. Ta liryka stawała się - przecież li tylko w tych kilku, w tych nielicznych zbiorach - coraz bardziej "krwista", krwista w sensie niemal dosłownym: była tak autentycznym, dogłębnym, ekspresywnym głosem rozdartej świadomości, w której szuka się pierwotnego scalenia sensów.

 

Kiedy Jakób już w jednym z pierwszych tekstów tego wyboru pisze, że człowiek jest zwykłą maszynką do życia, to jest to zapowiedź dramatycznego poszukiwania tożsamości, bo i on, i nikt z nas na taką konstytucję ontologiczną przecież się nie godzi. Gdyż tu, w rozdarciu między materią a ideą, mythos a logos, sacrum a profanum, w rozdarciu między naszą cielesną a duchową substancją zaczyna się każde łomotanie serca i gorączka rozumu. Życie staje się poszukiwaniem Sensu, rozmową z Bogiem i rozmową ze zwątpieniem, badaniem granic wolności, huśtawką porywów ku nadziei i beznadziei, coraz boleśniej odczuwanym przemijaniem (wiersz Rytmy - jeden z najpiękniejszych, jakie znam na ten temat) i coraz częstszymi konszachtami ze Śmiercią...

 

Dokładnie tę drogę przejdziemy razem z Poetą, czytając po kolei te wiersze. Świat jest na tyle, na ile się do niego przyznajemy - pisze w jednym z nich i w tej maksymie kryje się właśnie definicja życia świadomego, to znaczy takiego, które zdaje sobie sprawę z logiki i nielogiki istnienia, z realiów i z Tajemnicy, z klęski i ze zbawienia. Ale ten jeden wers wyłuskany z wierszy Jakóba: Ja - przecinek w zdaniu Boga - ów właśnie wers mówi o zbawieniu i sensie, o precyzyjnej konstrukcji wszechbytu.

 

Rzecz jasna, wiara ta nie zasłania mrocznej wizji życia i świata, bowiem bez względu na nasze podporządkowanie Wyższej Przyczynie im bliżej Ziemi, tym straszniej. Krasnale wymyśliły sobie świat ludzi - to sarkastyczna wizja wszelkiej małości i miałkości, ale i w wymiarze metafizycznym Jakób potrafi być radykalnie nieufny: połknął nas demon / Jonaszu / ty jeden wyjdziesz cało... Tak, mało tu miejsca na entuzjazm.

 

Gdyby Jakób nie napisał swego notatnika poetyckiego pt. Ból i pełnia mógłby być uznany za poetę "wiary sceptycznej", jakim notabene w sporej mierze jest, ale ten właśnie utwór dokonuje ostatecznego wyboru. To w gruncie rzeczy rzadki jak na obecne czasy epos egzystencjalny i poemat religijny, opus magnum zapisane w ponad dwustu odsłonach, będące uskrzydloną odyseją współczesnego Człowieka Drogi, homo viatora, odbywającego swą wędrówkę od łona do grobu - przez realną przyziemność i iluminowaną kosmogonię. Poprzez Materię i poprzez Ducha.

 

Tu odnajdujemy jedną z najciekawszych zagadek tej twórczości. Otóż Jakób jest "poetą natury", a nie "poetą kultury". Wprawdzie znajdziemy i tu penetrację wątków kulturowych (zwłaszcza w cyklu Twarzą w twarz), ale o wiele częściej autor opisuje "biologię istnienia" (odsyłam do wielu wierszy z końcowych partii tego wyboru), nie stroni nawet (przypominam powieść Drapieżcy) od par excellence naturalistycznych wizji świata i losu. Padają nawet pointy zdumiewające, jak na przykład w wierszu Zjadanie, w którym Bóg okazuje się ostatnim ogniwem łańcucha pokarmowego. Gdzie w takiej scenerii problemowej i refleksyjnej jest miejsce dla Boga dobrotliwego, dla Zbawiciela? Otóż właśnie Jakób mimo "realizmu biologicznego" odrzuca koncepcję materialistyczną, przedstawiając nawet naturalistyczny świat jako zwyczajne gospodarstwo boże. Ostateczne przesłanie Bólu i pełni kryje się w kilku prostych słowach: rzeczą pierwszą jest kochać. Pozostaje li tylko ta oczywista dysproporcja "akcji i miejsca", ta dysproporcja dramatis personae, jak w 119 nocie Bólu i pełni, gdzie człowiek zdyszany pędzi przez swoje krótkie życie, a Bóg zawsze ma czas.

 

Zwracam też uwagę na zupełnie inny wątek: Jakób napisał wiele wierszy autotematycznych, wierszy o wierszach, wierszy o poezji, wiersz o sile i słabości słowa. To wątek frapujący, dający świadectwo pewnej nadświadomości: poeta bada własne narzędzia, własny warsztat, jakby co jakiś czas chciał się upewnić, czy liryka nie jest czasami przebudzenie na manowcach. Odpowiada mi konkluzja: poeta jest po przeciwnej stronie mitu, a więc jest kimś, kto przekroczył barierę realizmu i otarł się o Tajemnicę. To koncepcja Platońska, głosząca, iż poeta jest pośrednikiem między greckimi bogami a ludźmi.

 

Jakób jest pośrednikiem między chrześcijańskim Bogiem a nami. Tak! Nie ma w tym uzurpacji, tkwi tu bowiem pojemna skala i głębia przeżycia emocjonalnego oraz intelektualnego. W naszym pokoleniu, moim, Jakóba, nie umiem wymienić poety równie religijnego i równie uniwersalnego w postrzeganiu, a także analizowaniu rozmaitych aspektów losu. Misja tej liryki posiada wielki, coraz rzadziej już spotykany rozmach i powołanie. Jej współczesny język i doświadczenie połączone z profetyczną wizyjnością i wiarą podtrzymują to koszmarnie zdetonowane przęsło między dawnym ładem a dzisiejszym poczuciem destrukcji i nihilizmu.

 

Pytanie, które dla Jakóba brzmi najbardziej niepokojąco jest następujące: czy dzisiaj jeszcze istnieją czytelnicy, którzy zadają sobie trud podobnych przeżyć? Czy jest im potrzebny Poeta? Leszku, prawdziwy Syzyf pytań takich nie słyszy!

 

Leszek Żuliński